niedziela, 16 października 2011

Bzem i agrestem




Napisała do mnie pani z jednej z galerii internetowych, że owszem, jest zainteresowana moimi błyskotkami, najlepiej w takim stylu. Ucieszyłam się z jednej strony, z drugiej zauważyłam pewien problem, bowiem te fioletowe koraliki pozostały mi dwa, czyli zdecydowanie za mało i nie bardzo chciałam je dokupywać. Wziąwszy pod uwagę, że kolczyków od bzowego zestawu nie chcę się pozbywać, sytuacja się komplikowała jeszcze bardziej. Szczęśliwie "w takim stylu" można interpretować wielorako, postanowiłam więc plątać swoje w estetyce luźno zbliżonej i innej kolorystyce. Potrzebowałam tylko inspiracji - szczęśliwie nie było o nią trudno, tak się bowiem składa, że jestem niepoprawnym nerdem, między jedenastym a szesnastym rokiem życia dziewięć razy przeczytałam sagę o wiedźminie, w związku z czym wiem, że tam, gdzie jest bez, musi pojawić się agrest, inaczej się nie liczy*. Stąd też nazwa zestawu, który ochrzciłam agrestowym i tytuł notki ;-)
W ogóle, a propos galerii - te i ci z Was, które i którzy są z Łodzi (a Wielki Brat, znaczy Wielki Wujek Google mówi, że łodzian jest tu przytłaczająca większość) mogą nabyć większość prac dostępnych na tym blogasku w Galerii Kredens przy Piotrkowskiej. Czuję się taka artystyczna... ;)




*Dla tych z Was, które (i którzy) nie są nerdami - książkowy wiedźmin miał dziewczynę imieniem Yennefer, i Yennefer, o czym autor wspominał przy każdej nadarzającej się okazji, "pachniała bzem i agrestem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz