piątek, 6 stycznia 2012

Jesienna gawęda - zawieszka




I pomyśleć, że zawsze mnie bawią te egzaltowane nazwy błyskotek... Ciekawe czy są tym bardziej egzaltowane im bardziej autorka nie miała pomysłu na nazwę.

Bo ja na przykład - co za niespodzianka - nie miałam. Stwierdziwszy jednak, że coś mi przyjdzie do głowy jak zrobię zdjęcia, zabrałam się za ich robienie, a zrobiwszy to mało ciekawe uznałam, że tak być nie może i potrzebuję czegoś jeszcze. Rozejrzawszy się po pokoju ujrzałam sakiewkę moją z kośćmi do erpegie, toteż ciepnęłam zawieszkę na nią zrobiłam zdjęcie i uznałam, że będzie to "zawieszka fantasy", co na pewno bardzo ucieszy google. Wiem co mówię, sama szukałam "biżuterii fantasy" będąc nastolatką. I chyba nie tylko wtedy.

Jednakowoż odkładając tę sakiewkę na miejsce (to musiało być przeznaczenie, bo ja zasadniczo nie odkładam rzeczy na miejsce), dojrzałam różyczkę i listek, oba uschnięte i pomyślałam "a, sprawdzę". Sprawdziłam, wyszło przyzwoicie i oto stanęłam przed dylematem moralnym - bo zdjęcie na sakiewce podobało mi się tak samo jak to z suchymi roślinkami i znów nie wiedziałam jak nazwać to ustrojstwo (swoją drogą, to nie musi być zawieszka, ma miejsce na rzemyk, ale broszką też by była niezłą jak tak na nią patrzę), bo te suche rzeczy jakieś takie jesienne są. Szczęśliwie przypomniało mi się, że jest coś, co łączy fantasy i jesień i tak powstała "jesienna gawęda". Tej większości z Was, która się nie wyznaje na erpegie informuję, że "jesienna gawęda" to był jakiś tekst (zbiór tekstów?), których w życiu nie czytałam, ale które są stare (znaczy, jakieś lata dziewięćdziesiate) i ważne i do dzisiaj się o nich wspomina od czasu do czasu, a które mówiły chyba o tym, że fantasy musi być smutne i błotniste bo wtedy jest fajniej (drogi hipotetyczny erpegowcu, który to czytasz, to naprawdę nie jest istotne, że to Warhammer).

No, dobra. Pogadałam (jedna moja znajoma ujrzawszy tego blogaska powiedziała mi, że podziwia moją zdolność lania wody; nie jestem pewna czy to było takie zupełnie niezłośliwe i pełne podziwu, ale powiem Wam, że ja też podziwiam), teraz zdjęcia.





2 komentarze:

  1. Co do tego nazewnictwa- to ja lubię, swoje uszytki jakoś tam nazywam bo zawsze mi się z czymś kojarzą...może to ogólna tendencja ludzka do nazewnictwa wszystkiego co możliwe, a może po prostu potrzeba określenia, sprecyzowania hmmm. Podoba mi się zawieszka, taka nieregularna ale z duszą:) a lanie wody...coś jednak trzeba napisać, przecież to nie tylko fotoblog ale pewnie nie tylko o to chodzi, mi się podoba jak piszesz. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ci się podoba jak piszę :) A co do zawieszki - też lubię tę jej nieregularność i generalnie taką surowość trochę ;)

    OdpowiedzUsuń