czwartek, 10 stycznia 2013

Stalowa szarość

Nie, nie jestem ślepa, widzę, że nie jest stalowoszary, ba, jest rudy. Oczko jest wprawdzie z najbliższego stalowej szarości koralika, jaki miałam, ale to wciąż nie to.
Tym niemniej powinien być stalowoszary, biorąc pod uwagę, okoliczności powstania.
Ach, i tak, wiem (na wypadek gdyby ktoś z dawnych czytelników miał to czytać, w co szczerze wątpię), że strasznie długo nic nie wrzucałam, ale wiecie jak to jest. Najpierw człowiek nie chce niczym zakrywać Serca Wili, bo to najlepsze kolczyki jakie zrobił, potem kończą mu się baterie w aparacie, a potem wszystko się rozchodzi po kościach. I trzeba żeby ktoś zapytał "czy Ty się jeszcze zajmujesz biżu" żeby pomyśleć o reaktywacji.

A potem trzeba Okazji, aby reaktywacja faktycznie nadeszła
[Ciąg dalszy tego posta to typowa dla mnie historyjka z grami w tle, można nie czytać i tylko obejrzeć fotki - choć one powinny mieć rating 18+, gdyż są tam widoki makabryczne i straszne, czyli Moja Lewa Dłoń. Moja Lewa Dłoń nie odbiera jednak uroku pierścionkowi, który w głowie nazywam nie Stalową Szarością, a Peterem z przyczyn o których zainteresowani wiedzą]


Jak już wielokrotnie wspominałam jestem człowiekiem, który gra w różne gry, w tym erpegi i ostatnio biorę udział w boskiej, naprawdę boskiej, rewelacyjnej, niewiarygodnej, cudownej, strasznie zaprzątającej umysł, uzależniającej sesji starego Maga. Kto wie ten wie, kto nie wie - ma internet. Sesja, jak wspomniałam, jest świetna, co pozostaje głównie zasługą Mistrzyni Gry, która zresztą jest tą samą osobą, która pytała mnie niedawno co z moją biżuterią, więc post ten zawdzięczacie jej podwójnie. Kończę akapit, więc wypada dać zdjęcie, uwaga, będzie Ręka.


No. Sesja, jak mówię, budzi mój bezbrzeżny zachwyt, który jest w zasadzie stały, ale kiedy dzieje się coś nowego, zwykle gwałtownie przybiera na sile, wiecie, takie morze zachwytu z falami od czasu do czasu. I właśnie na jednej z tych fal, nie wiedząc już jak moje ciepłe uczucia wobec MG wyrazić, bo już jej mówiłam kilkakrotnie, że ją kocham, zapytałam czy za mnie wyjdzie. Powiedziała, że wyjdzie, sami więc rozumiecie, że w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia niż zrobić pierścionek. Uwaga, znowu ręka.






No więc zrobiłam, postarałam się nawet nawiązać nim do pewnych elementów rzeczonej sesji, choć nie było to łatwe (nie tak trudne wprawdzie jak inspirowane kolczyki, nad którymi myślę, myślę i wymyślić nie mogę). A ponieważ wiem, że dziewczyna będzie to czytać, bo zaraz dostanie linka, to dodam na koniec bezpośredni zwrot do adresata, taki oto: proszę, Sel, i dziękuję :)


2 komentarze:

  1. Na pewno zamawiająca będzie zachwycona..jak ja...jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju, oczko zamotane, oplecione....super. No a ja sie zastanawiałam co się dzieje, bo czekałam na posty i na wytwory...i czekałam no i się doczekałam, będzie częściej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że będzie :) Baterie w aparacie są, Wile zakryte, mam parę rzeczy, którym bym mogła porobić zdjęcia i coś czuję, że nadchodzi jeden z tych okresów, w których plotę hurtowe ilości rzeczy ;) Głównie dlatego, że jestem strasznie zasoczona tym, że ten pierścionek wyszedł mi tak od razu i tak, będę strasznie nieskromna teraz, ładnie ;)

    OdpowiedzUsuń